03/06/2019

Słowacja mniej znana. Wędrówka w paśmie Ptacznika

Trafiłam tam zupełnie przypadkiem, bo jazda niemalże przez połowę Słowacji na jeden dzień, nigdy nie była na moim celowniku. Bo bliżej mam góry i ładniejsze i bardziej widokowe. O tym, że Słowacja ugości mnie gęstym i dzikimi lasami, wiedziałam. Czego jeszcze mogłam się spodziewać, wędrując w paśmie, którego nazwę poznałam dzień wcześniej? 


Kamenec pod Vtáčnikom

Około 10:00 dotarliśmy do wsi Kamenec pod Vtáčnikom, następnie najpierw asfaltową, a później szutrową drogą przejechaliśmy do miejsca parkingu w Gepňárovej dolinie. Po szybkim sprawdzeniu tablic rejestracyjnych okazało się, że byliśmy jedynymi Polakami, którzy odwiedzili te tereny - całkiem nieźle. ;)

Z racji tego, że męska część wyprawy była przygotowana na wspinanie, towarzyszyłam im przez kawałek drogi. Nie powiem, że ściany, jakie zobaczyłam, nie zrobiły na mnie wrażenia. Trochę im zazdrościłam, że już nie muszą taszczyć plecaków i mogą przyjąć witaminę D3 dosłownie na gołe klaty, bo pogoda w ten dzień była bardzo wiosenna (to rzadko spotykane zjawisko w maju).

Hradok. Raj dla wspinaczy


Hradok. Raj dla wspinaczy? Ściana starego andezytowego kamieniołomu o wysokości dochodzącej do 100 m, poprowadzono ok. 40 dróg o trudnościach od IV do X w słowackiej wersji skali UIAA. 


Na pożegnanie przypomniałam im, że kto odpadnie od skały i zginie, już więcej wspinać się nie będzie. Miałam do zagospodarowania jakieś 5-6 godzin, ruszyłam więc w stronę Ptacznika [słow. Vtáčnik - 1346 m n.p.m.], nie wiedząc, co spotka mnie za zakrętem.


Ferrata Hradok 

Na rozgrzewkę pokonałam krótką via ferratę, czyli kilka łańcuchów i drabinek, które szybko wyprowadziły mnie na wyższy poziom. Widoki z niego były filmowe, bo gdyby włożyć w tę scenerię kilka dinozaurów, to efekt na dużym ekranie byłby całkiem, całkiem… ;)

Góry Ptacznik są pochodzenia wulkanicznego, zbudowane z andezytów i skał piroklastycznych. Skalne ściany, wieże czy kotły to częsty widok w tym rejonie. 

Podeszłam kawałek leśną, nieoznakowaną ścieżką, która najpierw dołączy do ścieżki dydaktycznej (jej początek znajduje się na wlocie do Gepňárovej doliny), a później  z niebieskim szlakiem. Po drodze można uzupełnić płyny i na chwilę przycupnąć i wsłuchiwać się w odgłosy lasu. Tak też uczyniłam razem z moją, jeszcze bezimienną, koleżanką.


Cóż mogę powiedzieć o drodze na szczyt? 
Większość trasy prowadzi przez las, pomimo cienia parne i duszne powietrze nie umilało wędrówki ani trochę. Starałam się szukać pozytywów i znalazłam coś absolutnie nie do przecenienia dla kolan - szlak był...miękki! ;) Nie powiem, że rozłożyli przede mną dywany, ale szło się bardzo komfortowo, praktycznie przez całą trasę. Nie była jakaś super zaskakująca. Nie spotkałam na niej wielu osób - myślę, że po tych górach chodzą głównie lokalsi. W parach albo w towarzystwie psów. Nie spotkałam nikogo, kto szedłby solo poza mną, choć ja z koleżanką to już w sumie duet. ;)

Siahy 1076 m

Pierwsze skrzyżowanie - drogowskaz - Siahy 1076 m. Można tutaj odpocząć - są ławki i ślady po ognisku, można się pomodlić - jest krzyż, można się napić z kolejnego źródła, można też zobaczyć coś więcej, poza drzewami. Wow :) Robię więc zdjęcie i ruszam dalej, mam jeszcze niecałą godzinę i 300 metrów pod górę.

Droga na Vtacnik


W drodze na Vtáčnik. 
Mogę czuć się bezpiecznie - słowacka armia wysyła w teren swoje samoloty. :D
Coraz więcej niebiańskich przebłysków, czyli szczyt czai się tuż za jakimś kamieniem. 
Pierwsze wyjście z lasu, uff, to już kilka kroków od szczytu, a droga do niego wiedzie wśród borówek. To musi być bardzo smaczny etap przez lato. :) 

Vtancik, Ptasznik

Vtancik, Ptasznik - Słowacja
Ładnie tu, pomyślałam i przycupnęłam na skale z moją koleżanką. Ona z wrażenia miała odlot, ja z kolei wyciągnęłam batona mocy i herbatę. Każda z nas miała się wypaśnie. U stóp miałyśmy Gepňárovą dolinę, po naszej prawej grzbiet odchodzący od Malej Homôlki (1298 m). W oddali, na lewo miejscowość Nováky z drugą co do wielkości elektrownią węglową na Słowacji i inne pobliskie miejscowości. Nad naszą głową zawisła szara chmura, niegroźna jak się później okazało.
...i nie doszedł! :D
Słowacja, pasmo Ptacznika, Vtacnik
Piknik z widokiem. :)
Słowacja, pasmo Ptacznika, Vtacnik
Słowacja, pasmo Ptacznika, Vtacnik
Słowacja, pasmo Ptacznika, Vtacnik


Kláštorská skala, 1279 m

Z Ptacznika ruszyłyśmy czerwonym szlakiem w kierunku Klasztorskiej Skały [Kláštorská skala, 1279 m]. To część Magistrali Nitrzańskiej [słow. Ponitrianska magistrála], biegnącej z Nitry przez grupy górskie Trybecz i Ptacznik do Handlovej, która liczy 106,6 km. Ścieżka wiedzie grzbietem, jest szeroka i delikatnie opada w dół. Po niecałej pół godzinie docieramy do kolejnego punktu. Na szlaku było dość tłoczno, półtora kilometra i 6 mijanych osób, istne szaleństwo. :) A większość z nich to rowerzyści, swoją drogą, te góry są bardzo fajne na rower.

Klasztorska Skała zrobiła na mnie niezłe wrażenie. Wdrapałam się po tych filarach free solo, drżąc o moją owieczkę ukrytą starannie w plecaku. Stałam powyżej drzew i pomyślałam, że nie ma lepszego punktu widokowego na okolicę niż ten. Gdyby jeszcze powietrze było bardziej przejrzyste… no cóż, nie mogłam mieć wszystkiego.
Kláštorská skala
Kláštorská skala
Kláštorská skala
Kláštorská skala
Park Krajobrazowy Ponitrie, (CHKO Ponitrie)
Park Krajobrazowy Ponitrie, (CHKO Ponitrie). Grzbiet odchodzący ze szczytu Ptasznik, opadający w okolicach wsi Ostrý Grúň. 
Park Krajobrazowy Ponitrie, (CHKO Ponitrie)
Na szczycie mieszanka skał andezytowych i bukowego lasu. 


W drodze na Rúbaný vrch

Pożegnałam się z Klasztorską Skałą i powędrowałam dalej czerwonym szlakiem na Rúbaný vrch (1097 m). To 3-kilometrowa wędrówka w mieszanym lesie, który z każdym kilometrem wydawał mi się bardziej dziki i mało uczęszczany
Szlak w okolicach Klasztornej skały. 
W drodze na Rúbaný vrch. 
Rúbaný vrch (1097 m)
Rúbaný vrch (1097 m). 
Rúbaný vrch (1097 m)


W stronę Zadnej Luki

Na szczycie uzupełniłam płyny, zerkałam na mapę i ruszyłam żółtym szlakiem w kierunku Zadniej Luki. Kolejne 2,5 km nasłuchiwania odgłosów lasu, na którego końcu znajduje się całkiem przyjemny punkt widokowy.
Kolejne wulkaniczne pozostałości na szlaku. 
Punkt widokowy na żółtym szlaku. 

Zadná lúka 


Bezludna i dzika Bystrzańska Dolina


Łąka, do której zmierzałam to punkt odpoczynku ze stolikiem i kilkoma arami na rozłożenie kocyka. Niestety czas mnie gonił i weszłam na zielony szlak, który doprowadził mnie do Bystrzańskiej Doliny. To był najbardziej dziki odcinek mojej wędrówki. Szlak biegnie wzdłuż potoku i przecina się z nim, więc zamieniałam się w żabę, skacząc z kamienia na kamień. W lesie było szalenie zielono, mokro i co chwilę trafiam na niemałe odciski jego mieszkańców.
Bystrzańska Dolina, Słowacja
Bystrzańska Dolina, Słowacja
Bystrzańska Dolina, Słowacja
Między skokiem z kamienia a lądowaniem w błocie, dostaję wiadomość, że chłopaki skończyli już wspinanie i za 20 minut widzimy się przy samochodzie. Nie zrobię 4 czy 5 km w 20 minut, więc przyspieszyłam, ale łącząc chód z biegiem, na wylocie Bystrzańskiej Doliny wyglądałam jak prawdziwa żaba...błotna. ;) 

Przez ten mój cały pośpiech nie udokumentowałam ostatniego odcinka wędrówki. Dolina jest bardzo ładna, soczyście zielona, prowadzi wzdłuż rzeki, z prześwitami na skalne ściany. Ścieżka jest szutrowa, później zamienia się w asfalt. Po kilku kilometrach samotnej wędrówki - od Klasztorskiej Skały, spotykam w końcu ludzkie istoty, a nawet mijają mnie dwa samochody - pewnie to służby, bo inne nie mogą się poruszać w tym terenie. 


Cieszyłam się, kiedy zobaczyłam moje znajome mordeczki. Trochę żałowałam, że nie zostałam z nimi pod skałą. Moje umiejętności wspinaczkowe ciągle potrzebują treningu, niemniej myślę, że wrócę kiedyś w to miejsce właśnie dla skały, a nie wędrówki przez słowacką dzicz. ;)

Mapa trasy [mapy.cz]

A wędrówka moja prezentowała się następująco >>> klik <<< 

Na zakończenie wszystkich aktywności górskich bardzo polecam najlepsze izotoniki, zarówno alko, jak i nealko. I to było ostatnie słowo na niedzielę, które przyjęliśmy z wielką ochotą. Powrót na Śląsk Cieszyński dłużył się nieco, ale obrazki za szybą umilały ten czas. O godzinie 20.58 oddałam głos w wyborach do parlamentu UE, choć bardziej mi las niż polityka po drodze. 

Do zobaczenia na szlaku!
Obywatelka słowackiej dziczy - Agnieszka ;) 


Może zainteresują Cię także:

Zapiski z wejścia na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. [Bystra 2248 m n.p.m.] >>>

Orla Perć - nie taki diabeł straszny! >>>