Krasna, wioska u stóp Łysej Góry, to tutaj zaczęliśmy nasz niedzielny spacer. Krasna, w języku naszych sąsiadów, znaczy piękna. Według legendy nazwę nadała jej szlachcianka, która zachwyciła się widokiem, jaki zobaczyła podczas przejażdżki. Krasą otaczają góry, z jednej strony do najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego - Łysa Góra (1323 m n.p.m.), z drugiej Travný (1203 m n.p.m.).
Zostawiamy samochód na małym parkingu przy drodze. Jest bezpłatny i pomimo późnej pory zajmujemy wolne miejsce. Jeśli mijasz po drodze jakiś samochód, to masz 99% szans, że jego pasażerowie obrali ten sam cel, co Ty. Co zastaniemy w tej wiosce? Ot, kilka domów, w ogródkach których powoli rozgaszcza się wiosna. Nie ruszają się firanki w oknach i psów też nie słychać. Jest spokojnie i cicho, a dolinę wypełniają promienie słońca.
Ruszamy szlakiem w kolorze wiosny, czyli zielonym. Cała trasa będzie dość kolorowa, bo po zielonym szlaku, wejdziemy na czerwony, następnie niebieski, a wrócimy na parking żółtym. Łącznie pokonamy ponad 16 km, czyli zaliczymy dość przyzwoity spacer, który nas niespecjalnie zmęczy, a zaserwuje rozległe panoramy i sporą dawkę witaminy D3! Unikniemy też tłumów, bo 4 osoby mijane przez pierwsze 9 km, to dość rzadka sytuacja, zwłaszcza że Łysa Góra jest najpopularniejszym szczytem w tej części Beskidów.
Początek trasy jest dość monotonny, idziemy asfaltem, choć on dość szybko wprowadzi nas do lasu. Mijamy urocze drewniane domki letniskowe, spokojne strumyki szeleszczące po obrośniętych mchem kamieniach i pierwsze oznaki wiosny w górach w postaci śnieżycy wiosennej (rośliny bardzo podobnej do przebiśniegów). Schodzę więc do parteru, żeby uwiecznić je z bliska i kiedy piąty raz słyszę: - Idziemy?, przypominam sobie, że przecież na Łysą Górę obrałam kierunek. Poślij babę wiosną do lasu… ;)
Im dalej w las, tym częściej mijamy śnieżne płaty, by w końcu spacerować po grubej i zbitej warstwie śniegu. Im wyżej, tym częściej przebijają się między drzewami beskidzkie widokówki. Choć nie oszukujmy się, mocne zalesienie tej części Beskidów nie pozwala nacieszyć się nimi do woli. Za to na bardziej wypłaszczonych fragmentach trasy mijamy sporo powalonych przez halny drzew.
Kykulka i Ivančena
Po niespełna 7 kilometrach i niecałych 600 metrach przewyższenia osiągamy pierwszy szczyt na trasie - Kykulka [996 m n.p.m.]. Mijamy go dość szybko, bo i żadnych widoków nam nie oferuje. Tabliczka na drzewie informuje, że za pół kilometra dotrzemy do kolejnego punktu, jakim jest Ivančena [925 m n.p.m.]. To miejsce-pomnik ku czci skautów zamęczonych na śmierć w czasie II wojny światowej i jest symbolem patriotyzmu, odwagi i przyjaźni. Niestety, przez wysoką pokrywę śnieżną nam, nie jest dane go zobaczyć.
Przed nami ostatnie 3 km do szczytu. To ścieżka w zimowej krainie, w której śniegu jest jeszcze dość sporo. Im wyżej, tym większe jest rozwarcie źrenic, bo widoczność była naprawdę wspaniała. I to jeden z nielicznych odcinków na szlaku, kiedy nie musimy wypatrywać widoków między drzewami. To także trasa, na której doświadczymy popularności Łysej Góry. Ciągłe wymijanie i pozdrawianie - całych rodzin, samotnych wędrowców czy biegaczy. Wiosna pobudza do wyjścia w teren. :)
Pod Malchorem, czyli ostatnia prosta na szczyt, choć nie taka prosta
Docieramy do skrzyżowania szlaków pod Malchorem. Widzimy, że nadajnik znajduje się na wyciągnięcie ręki. Przed nami ostatnie, dość strome podejście. Niektórzy mają założone raki lub raczki. Zanim wyruszyliśmy na szlak, zdecydowaliśmy się na założenie zwykłych niskich podejściówek, nie zabraliśmy też kolców. Wiedzieliśmy, że w wyższych partiach zalega jeszcze sporo śniegu. Nie był on zbity, ale mokry też nie, więc szło się całkiem znośnie.
Na podejściu ruch pieszy mieszał się z różnymi akrobacjami. O ile podejście w górę, choć trudne, pokonaliśmy się dość sprawnie, to z zejściem bywało dość zabawnie. Kto zabrał ze sobą jakiś worek lub dupolota, zdaje się, że wygrał, a przy tym miał niezły ubaw albo srandę, jakby powiedzieli Czesi. Inaczej było z tymi, co stromych zejść się boją i tutaj użycie kijów było nieocenione.
Łysa Góra 1323 m n.p.m
Uff, jakoś poszło i znaleźliśmy się u celu wędrówki. Kierujemy się w stronę kamiennego obelisku. Czesi mówią, że kto nie dotknie go, to jakby nie był na szczycie. Byłam - dotknęłam - zdobyłam! :) Widoki, jakie rozpościerają się ze szczytu, są rozległe, a widoczność zdumiewająca!Może zainteresuje Cię wpis: Beskid Śląsko-Morawski pełen niespodzianek >>>.
Pogórze Radhoskie, Grzbiet Radhoski, ze szczytem Radhošť 1129 m n.p.m., Kněhyně, 1257 m n.p.m. i Smrk, 1276 m n.p.m.
Widok na Frydlant nad Ostrawicą
Łysa Góra czasem nazywana jest Królową Beskidu Morawsko-Śląskiego. Masowo odwiedzają ją turyści, to też najczęściej wybierany cel wędrówek naszych rodaków. Upodobali ją sobie także kolarze. Przez lato góra przeżywa prawdziwe oblężenie.
Na szczycie znajduje się stacja meteorologiczna, antena telewizyjna, górskie pogotowie, schronisko górskie SKI, jadłodajnia Santan, schronisko Lysa Hora i barak mieszkalny Kamenak. Są tu także pamiątkowe tablice poświęcone ofiarom okupacji.
Chata Emil Zátopek - Maraton
Nadajnik telewizyjny. Budynek Radiokomunikacji znajduje się na wschód od Łysej Góry na wysokości 1313 m. Jego wysokość wynosi 78 m. Składa się z trzech połączonych ze sobą części.
Zatrzymujemy się na chwilę w Bezručovej chacie. O dziwo niewiele w niej gości, jest za to bardzo spokojnie i z łatwością zajmujemy wolne miejsca. Czasami to nie lada wyczyn. Widokowy i słoneczny taras mamy prawie na wyłączność. A stamtąd nasze oczy mogą nacieszyć się panoramami.
Widok na pasmo Małej Fatry.
W oddali Tatry.
Na tarasie Bezručovej chaty
Powrót do Krasnej
Na drogę powrotną wybieramy jedyny szlak, który prowadzi do Krasnej, a ma on kolor żółty. Czeka nas ponad 1,5 godziny drogi, niecałe 7 kilometrów i ponad 800 metrów w dół. Na pierwszy rzut mierzymy się ze stromym zejściem do skrzyżowania szlaków pod Melchorem. Czasem żałuję, że nie zabieram ze sobą jakiejś ślizgawki, ale później przypominam sobie PESEL i robię się poważna i ostrożnie stawiam kroki, co by nie zakończyć wiosennego sezonu na jego początku.
Dalsza część wędrówki bywa momentami stroma i śliska, zwłaszcza w bardziej zacienionych odcinkach, które wiodą przez las. Dość szybko tracimy wysokość i w pewnym momencie docieramy do miejsca, w którym jest wyraźna granica między zimą a wiosną. Leśna ścieżka wyprowadza nas na pole, gdzie dochodzą ostatnie promienie słońca.
Przyspieszamy krok, bo na zakończenie wycieczki zaplanowaliśmy kolację w miejscu, gdzie nie dość, że piwo jest najlepsze w okolicy, to serwują przepyszne jedzenie. Pivovar Koníček polecamy na uzupełnienie płynów i skosztowanie tradycyjnej kuchni czeskiej. Pycha! ;) Coś dla ducha i dla ciała to kwintesencja wypadów górskich na czeską stronę o każdej porze roku.



Do zobaczenia na szlaku! 🌄
Agnieszka
Agnieszka
Może zerkniesz
Beskid Śląsko-Morawski, zachód słońca z Lysej hory, 1323 m n.p.m. >>>Beskid Śląski, Barania Góra 1220 m n.p.m. przez Cieńków i Gawlasa >>>