Pod koniec grudnia niespodzianie zapukała w beskidzkie progi.
Później niż oczekiwałam przyszły te białe i zimne dni.
Wypełniłam termos herbatą z cytryną, spakowałam trzy pary rękawiczek.
Zima, zima, ach to ty...
Już kończę przekomarzanie się z Markiem Grechutą, wszak marna ze mnie poetka.
Napiszę za to kilka słów o wycieczce w Beskid Żywiecki. Koniec roku okazał się być bardzo zimowy i zachęcający do górskich wędrówek.