Dolomity od zawsze były na liście moich górskich marzeń, odkąd tylko zaczęłam dreptać po Tatrach. Zawsze jednak było to “coś”, co nie pozwoliło na ich zrealizowanie. Sztuka cierpliwości i świadomość tego, że Dolomity są i czekają na mnie, przyczyniły się do mojego osobistego sukcesu. W lipcu 2021 r. odwiedziłam je po raz pierwszy (i z pewnością nie ostatni!). Na krótko, bo raptem na 3 dni, bo to “coś” będące burzowym frontem, nie pozwoliło na realizację dalszych planów. Pierwsza wycieczka, ta zapoznawcza, miała w sobie wszystko, co w Dolomitach najlepsze: piękne widoki, trudności, zawroty głowy z zachwytu, włoską kawę, względny spokój na szlakach.
Informacje praktyczne
Mapa trasy
Informacje o trasie na podstawie danych z mapy.cz
Długość: 12,5 km
Czas przejścia: 7:02 h
Suma przewyższeń: 1363 m
Najwyższy punkt: Punta Sud di Fanes 2989 m n.p.m.
Wyposażenie obowiązkowe: kask, uprząż, lonża
Wycieczkę
rozpoczynamy od wyjazdu z campingu Olimpia w Cortinie. Najpierw musimy
przejechać 20 km na przełęcz Falzarego (2105 m). Droga poza miastem jest
bardzo zakręcona, liczne serpentyny prowadzą na niemałą wysokość. Na
przełęczy zostawiamy samochód, po godz. 8:00 darmowych miejsc
parkingowych jest sporo.
Widok z przełęczy w stronę naszej trasy
Lagazuoi (2835 m)
To
nasz pierwszy szczyt na trasie wycieczki. Jak spojrzymy na mapę, to
prowadzi na niego z przełęczy kilka dróg, nie wszystkie są oznaczone na
mapie kolorem, jednak w terenie są - zawsze czerwonym punktem. Czas
przejścia to mniej więcej 2:30 h, niecałe 3 km i ponad 800 m podejścia.
To bardzo przyjemna trasa, która nie sprawiła żadnych trudności
fizycznych. Mnie początkowo bolała głowa, musiałam przyzwyczaić się do
wysokości, z czasem ból ustąpił miejsca zachwytowi. :)
Na
trasie znajdziemy ułatwienia w postaci lin, mostu. Wąska ścieżka
prowadząca na szczyt czasem prowadzi przez eksponowany teren. Pod
szczytem natkniemy się na pozostałości po I wojnie światowej - liczne
tunele wydrążone w skałach, resztki drutów, pozostałości stanowisk
obronnych.
Dzięki niedużej wysokości, nawet osoby
niewytrenowane mogą z łatwością chodzić po łatwym szlaku, który prowadzi
do krzyża na szczycie góry Lagazuoi.
Sam szczyt zrobił na
mnie ogromne wrażenie. U jego podnóża znajdowały się głębokie, rozległe
doliny, a z nich wyrastały wprost pionowo do nieba liczne szczyty. I ten
kolor skał i ich struktura...dla mnie do tej pory niespotykany widok. Natura
jest wspaniałą artystką.
Ze szczytu i znajdującego się w jego pobliżu schroniska, rozciąga się szeroka panorama.
W
porównaniu z majestatycznymi szczytami Dolomitów dookoła Lagazuoi, z wysokością
2835 m, jest stosunkowo niską górą, co jest korzystne dla
widoków, jakie możemy z niego podziwiać.
Stąd grupa Fanes,
Tofane (3244 m), Cunturines (3064 m), Antelao (3264 m), Civetta (3220
m), Marmolada (3343 m), Sorapiss (3205 m) i Góra Pelmo ujawnia się w
całej okazałości.
W oddali, patrząc w kierunku południowym,
można zobaczyć grupę Pala, Cimon della Pala, Latemar, górę Adamello i
grupę Rosengarten (wł. Catinaccio), na zachodzie grupę Geisler,
Zuckerhütl i górę Hochfeiler (wł.: Gran Pilastro). Patrząc na północ,
można zobaczyć Schwarzenstein (wł.: Sasso Nero) i Hohe Gaisl (wł.: Croda
Rossa d'Ampezzo).
Forcella Lagazuoi (2572 m)
Dalsza wędrówka w kierunku przełęczy Lagazuoi i przełęczy pod pd. szczytem Fanisspitze (2989 m) jest przyjemna. Po drodze znów mijamy pozostałości po I wojnie światowej, bunkry, tunele, punkty obserwacyjne, stare via ferraty (niewykorzystywane dzisiaj).
Trasa liczy niecałe 4 km,
suma podejść 452 m i zejść 515 m, a jej pokonanie powinno zająć nie
więcej niż 2:09 h. Po opuszczeniu schroniska, na szlaku spotykamy tylko
pojedynczych turystów.
Na przełęczy pod Punta Sud di Fanes robimy krótką, regeneracyjną przerwę. Początkowo szczyt
chcemy zdobyć via ferratą Cesco Tomaselli (D/E), jednak ja już na
początku wycofuję się z niej. Jest zbyt trudna na moje doświadczenie
(C/D), dlatego decyduję się na alternatywną trasę - tę właśnie
zaznaczyłam na mapie.
Widok z przełęczy na Punta Sud di Fanes
Punta Sud di Fanes - 2989 m
Dane, jakie pokazuje mi mapa.cz nie są odzwierciedleniem tego, co spotykam w terenie. Początkowo z przełęczy trawersuję szczyt, po czym wbijam w żleb dość mocno opadający do doliny. Jest stromo i niezbyt przyjemnie pod stopami.
Kiedy stoję pod ścianą patrzę, że tutaj początek ma ferrata -
nieoznaczona na mapie. Zastanawiam się, czy może to jest droga zejściowa
do ferraty Tomaselli, spotykam na niej tylko osoby schodzące, nikt nie
podchodził za mną ani przede mną. I, jak się później doczytałam, to droga
zejściowa ze szczytu. Ferrata Tomaselli służy do podchodzenia, a schodzi
się właśnie tym szlakiem, którym ja podchodziłam.
Na
początku spotkałam turystów, zapytałam o trudności, powiedzieli, że jest
kilka miejsc trudniejszych, w sumie to zaraz na początku, a później
szlak jest w miarę ok. Zdecydowałam się na kontynuowanie, z myślą z tyłu
głowy, że jakby co, to zawracam. Dostałam w międzyczasie SMS-a od
swojego chłopa, że jakby co, to mogę na niego liczyć. Ale prawda jest
taka, że jak idziemy sami, to możemy liczyć tylko na siebie i swój
zdrowy rozsądek. Sama ferrata nie okazała się szczególnie trudna.
Oceniam ją na trudności B/C, gdzie tych fragmentów C było dość sporo i
faktycznie największe występowały na początkowym fragmencie. Pomimo
trudności, na szlaku była wystarczająca przestrzeń ułatwiająca mijanie
się. Nie ukrywam, że w czasie podejścia nie rozglądałam się wokół siebie
- głównie z obawy o to, że mogłabym poczuć strach związany z
ekspozycją. Ta ferrata, choć krótka i niezbyt trudna, robiła wrażenie
głównie przez głębokie doliny i strzeliste ściany wokół. Poniżej pokażę
kilka zdjęć z zejścia.
Punta Sud di Fanes serwuje piękne widoki.
Ostatnie metry przed szczytem. Jestem tylko szczegółem, ledwo zauważalny za zdjęciu. Potęga gór jest niesamowita.
Zejście Punta Sud di Fanes - przełęcz Falzarego
Ze szczytu schodzimy ferratą, a następnie ścieżką 20B, bardzo dobrze zaznaczoną w terenie (na kamieniach znajduje się numer drogi).
Z
przełęczy Forcella Travenanzes (2507 m) schodzimy już popularnym
szlakiem turystycznym.To ostatnia prosta w drodze na parking. Po prawej widać schronisko Lagazuoi (można dotrzeć do niego kolejką). Szlak prowadzi tuż przy dawnych stanowiskach obronnych. Ten bliski kontakt z historią zrobił na mnie niesamowite wrażenie w ciągu całej wycieczki. Bo ślady I wojny światowej możemy spotkać niemalże na każdym kroku.
Zejście ze szczytu zajęło niecałe 2 godziny. Po 8
godzinach wędrówki zameldowaliśmy się na parkingu.